sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 2.

I heard your voice through a photograph, I thought it up and brought up the past. Once you know you can never go back, I've got to take it on the otherside.

Szliśmy raźno i wesoło. Chłopcy powiedzieli że skoro są grzeczni zasłużyli na lody. 
- Misiaczki, obiecuję że jak tylko odbierzemy Domi i Sebka to kupię Wam te lody. - powiedziałam śmiejąc się. 
Pół godziny później..
 Dzieciaki ganiały się razem z Miśkiem na placu zabaw, a ja razem z Ziomkiem siedzieliśmy na ławeczce i rozmawialiśmy. 
- Tak dawno Cię nie widziałam. Opowiadaj co u Ciebie.- powiedziałam tuląc się do niego. 
Odetchnął głęboko. 
- Słońce, przecież rozmawiamy codziennie przez telefon czy skypa.- powiedział czułym tonem.
- Ale to i tak za mało.-powiedziałam wprawiając go w poczucie winy. 
Moje dłonie zaczęły wydawać mi się bardzo interesujące. On podniósł mój podbródek bym spojrzała mu w oczy. 
- Tosiu, skarbie przecież wiesz, że mam taką pracę. Przyjeżdżam wtedy, gdy mam czas. - powiedział swoim seksownym głosem. 
Pokiwałam głową i znów się w niego wtuliłam. Przez koszulkę czułam jego idealnie wyrzeźbiony brzuch.
- Właśnie. Dalej nie wiem, co Wy tu robicie?- zapytałam podnosząc w górę jedną brew.
- No.. wiesz.. bo..-zaczął jąkając się.
Pokręciłam głową nic nie rozumiejąc. 
Nagle usłyszałam płacz.Zerwałam się z ławeczki i zaczęłam rozglądać się za dzieciakami.
Zobaczyłam Domisię siedzącą na trawie. Szybko podbiegłam do niej, wzięłam na ręce i spytałam.
- Kochanie, co się stało? Czemu płaczesz?- pocałowałam ją w główkę.
- Bo..bo.. Sebek.. powiedział ze kochas go baldziej nis mnie- szlochając wydusiła to z siebie.
Uśmiechnęłam się do niej i jeszcze mocnej przytuliłam.
- Jesteście oboje moimi wielkimi skarbami. Kocham Was najbardziej na świecie. Obydwoje tak samo.
Ona uśmiechnęła się, kiwnęła swoją malutką główką i dała mi soczystego buziaka w policzek.
Zawołałam chłopców i poszliśmy na obiecane lody. Jako że mała Ignaczakówna była zmęczona, wylądowała na rękach u Łukasza. Wyglądał z nią przeuroczo. Zrobiłam im zdjęcie. Co prawda telefonem ale i tak wyszło fantastycznie. Kiedy weszliśmy do mojej ulubionej kawiarni usiedliśmy do stolika.Dzieciaki zażyczyły sobie po lodach gałkowych i gorącej czekoladzie, Michał postawił na loda włoskiego, a ja z Ziomkiem po latte.
- Wasza mama mnie zamorduje za taką dawkę cukru.. - powiedziałam do dzieciaków. 
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i postanowiliśmy już wracać do domu na obiad. 
- Dobra to my się będziemy zbierać.- powiedział Winiarski.
- Ee?
-No.. zbierać się? Komu w drogę, temu kopa? Coś Ci to mówi? -zaśmiał się ze mnie.
- Ee? Nie puszczę Was nigdzie.- powiedziałam tuląc ich mocno.
- Ja muszę do Dagi jechać. Wiesz.. Stęskniłem się. - powiedział wzruszając ramionami. 
- Okeeej. Ale Ciebie to już na pewno nie wypuszczę. - powiedziałam patrząc w paczadełka Łukaszowi. 
Widziałam że waha się nie wiedząc co robić. Wciąż jednak nie oderwał wzroku ode mnie. W jego oczach zobaczyłam troskę, szczęście i... coś jeszcze czego nie umiałam nazwać. 
- Ziomek rób jak uważasz. Tobie przynajmniej nikt głowy nie urwie jak zostaniesz z tą piękną niewiastą.- zaśmiał się Misiek.
- To co? Będę grzeczna. Obiecuję. - powiedziałam jak małe dziecko.
Sama nie wiedziałam dlaczego tak mi zależało na tym by mnie nie zostawiał. Czułam że nie wytrzymałabym kolejnego rozstania z nim.
- No nie wiem. A co na to Iwona i Krzysiek? 
- Po pierwsze to gorszego argumentu nie mogłeś znaleźć. Przecież wiesz że u nas jesteś przyjmowany z otwartymi rękami. Po drugie będziesz MOIM gościem, nie ich. - powiedziałam specjalnie podkreślając słowo.
Znów się zamyślił. Po chwili na jego bosko okrojonych ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Dobrze. Zgadzam się Tosiek.
Z radości rzuciłam się na jego szyję i mocno go przytuliłam.
- A mnie tak nie prosiłaś. Foch forever. Mów do ręki i tak dalej.- powiedział przyjmujący i odwrócił się do nas plecami.
Walczyłam ze sobą by się nie roześmiać. Cofnęłam się trochę, wzięłam lekki rozpęd i wskoczyłam mu na barana. 
- Miiisiu wiesz że Cię kocham ale nie będę odbierać dzieciom ojca. Poza tym Daga czeka na Ciebie. - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek. 
On tylko się zaśmiał i podrzucił mnie do góry.
- Dobra puść mnie bo Cię jeszcze uszkodzę. - powiedziałam po jakimś czasie. 
W końcu mnie postawił na miejscu i w tym samym czasie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i zdębiałam.
- Tak słucham? - powiedziałam odbierając.

****
Uwielbiam Was wszystkich. Dzięki za wszystkie wyświetlenia! 
By the way tłumaczę że Ziomek jest WOLNY w moim blogu :D
Czytasz+Komentujesz=Motywujesz!!

Całuję Was mooocno, 
Rudzielec

piątek, 25 kwietnia 2014

Wyjaśnienie.

Strasznie Was przepraszam.. Miałam mnóstwo spraw na głowie i nie byłam w stanie znaleźć chwili by tu zajrzeć. 
Już się biorę do roboty!!!
Przepraszam,
Rudzielec