poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział 4

Leżałam tak bawiąc się bransoletką kiedy na sale wleciała jak burza wysoka, długonoga blondynka.
- Jezus Maria! Trafiłam!- wykrzyczała i rzuciła się by mnie wy przytulać.
- Zuzzz!!! Dusisz mnie! - powiedziałam przyduszona przez siostrę.
Szybko się ode mnie odsunęła, obejrzała mnie dokładnie czy nie zrobiła mi jakiejś krzywdy i razem wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.
- No to pani Kołodziejczyk, co tu pani robi? Czyżby wolne?
- No wiesz? Co już mojej kochanej rodzinki nie mogę odwiedzić? Gdzie jest Krzysiek i czemu nikt Cię tu nie pilnuje?
-Słońce, spokojnie nie nakręcaj się tak. Krzysiek pojechał dzieciaki zawieźć do koleżanki Iwony. A przy mnie siedział cały czas Łukasz tylko poszedł po kawę.- powiedziałam uśmiechając się uspokajająco.
- Łukasz? Jaki Łukasz?! Co tu się dzieje do jasnej cholery! - powiedziała zapowietrzając się lekko.
- Zuzka, oddychaj. Nie zapominaj o oddechu! - powiedziałam śmiejąc się.
W tej samej chwili do sali wskoczył Łukasz.
- A co to tu się wyprawia? A ja myślałem że będziesz usychać beze mnie z tęsknoty. Jestem niepocieszony-powiedział udając obrażonego.
- Chodź , chodź musisz kogoś poznać.- pomachałam ręką- Zuziaczku to jest największy przystojniak naszej reprezentacji Łukasz. Łukaszku to jest moja ukochana siostra cioteczna i przyjaciółka zarazem Zuziaczek.
- Nie kompromituj mnie wredoto - mruknęłam Zuza i trzepnęła mnie w ramię, po czym uśmiechnęła się słodko w stronę Żygadły. - Miło mi poznać. Tośka mi wiele o Tobie opowiadała w samych superlatywach,
Mówię Wam gdybym miała coś wtedy w ustach na 100% bym to wypluła. No jak można wciskać taki kit bez mrugnięcia powieką się pytam?! No ale wracając.. Łukasz spojrzał na mnie z podniesioną brwią i uśmiechnął się do mnie tak seksownie że poczułam jak się czerwienię.
- Możesz przestać tak na mnie patrzeć? Idź lepiej do lekarza i spytaj kiedy mnie w końcu wypiszą.- wymamrotałam przez zaciśnięte usta.
- Nie nerwuj się młodzieży - powiedział i cmoknął mnie w czoło.
Po chwili już go nie było, a moja kochana siostrzyczka (czujecie ten sarkazm?) została ze mną szczerząc się jak głupi do sera.
- Jesteś głupsza niż ustawa przewiduje.- wywarczałam w jej kierunku na co ona zaniosła się głośnym śmiechem.
- Aj Tosiek tak szybko się denerwujesz. Spokojnie- powiedziała przeciągając "o", za co oczywiście oberwała po łbie.
- Dobra koniec tego dobrego. Mała masz przesrane.- powiedział zdenerwowany Łukasz wchodząc na salę.
- Co?! Co się stało?
- Masz anemie kretynko. Jak mogłaś się tak zaniedbać? - wyrzucił z siebie po chwili.
Byłam w szoku. Ja i anemia? Are you f*cking kidding me?! Krzysiek mnie zabije!
- Daj spokój, nie krzycz na nią. To nic nie pomoże.- powiedziała lekko przestraszona Zuzka.
On jedynie kiwnął głową, usiadł na moim łóżku i mocno mnie przytulił.
- Pomogę Ci. Razem damy radę.- powiedział i pocałował mnie w głowę.
Dwa tygodnie później.
Taa wyszłam ze szpitala. Było nerwowo ale wszyscy daliśmy radę. Zuzka siedziała ze mną kiedy tylko mogła, a Łukasz postanowił przenieść się do mnie do sali. No jak się domyślacie lekarze nie byli tym zachwyceni, natomiast on nic sobie z tego nie robił. Przekupił miłe pielęgniarki i cisną się ze mną na jednym łóżku. Nie narzekałam bo był cholernie wygodny. Ale wracając do teraźniejszości. Robiłam właśnie obiad dla rodzinki plus Łukasza który się u mnie zadomowił. Postanowiłam zrobić proste spaghetti z sosem słodko-kwaśnym. Kiedy już danie było gotowe napisałam kartkę moim bliskim że wychodzę. Nałożyłam legginsy, bluzę i nike air max. Schowałam do torby telefon z kabelkiem, portfel i ruszyłam do wyjścia. Postanowiłam iść na do szkoły w której często wynajmowałam salę. Po jakichś dziesięciu minutach byłam na miejscu i zaczęłam się rozgrzewać. Włączyłam muzykę i zaczęłam się poruszać. Ćwiczyłam ten układ od dawna. Zawsze gdy coś mnie gnębiło lub coś się ze mną działo przychodziłam tu i po prostu tańczyłam. Kiedy zmęczona padłam na podłogę usłyszałam oklaski. Zobaczyłam tam Michała Kubiaka.
- No proszę . Jaka tancereczka. - powiedział Kubi.
- Co Ty tu robisz?- spytałam i przytuliłam go na powitanie.
- Przyjechałem Cię odwiedzić i chciałem pogadać.
- No proszę. Gwiazdeczka chce ze mną rozmawiać? Zainteresowałeś mnie - szturchnęłam go lekko i zaczęłam uciekać.
- O Ty mała mendo!- krzyknął i zaczął mnie gonić.

***
Boż nie wiem co się dzieje. Piszę coraz to gorzej.. Przepraszam że to czytacie. -,-
Dziękuje za wszystkie wejścia i komentarze do tego bloga. Naprawdę jestem bardzo wdzięczna.
A teraz wracając. Poznajcie nową osóbkę w opowiadaniu. Jest to Zuza :)
Czytasz+ Komentujesz= Motywujesz.
Proszę nawet o te negatywne komentarze.
Całuję,
Rudzielec.