czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 5

Po kilku minutach biegu zmęczeni usiedliśmy na podłodze. Oparłam się o ramię chłopaka i zapytałam.
- No to słucham. W czym Ci mogę pomóc?
Michał westchnął głęboko i powiedział.
- Zerwałem z Moniką.
Moja mina wyrażała więcej niż tysiąc słów, machnęłam ręką by mówił dalej.
- No zdradzała mnie. Odkryłem to niedawno. A ja głupi chciałem się z nią ożenić. - powiedział spuszczając głowę.
Przytuliłam go mocno. Tak bardzo było mi go szkoda. Chciałam mu jakoś pomóc, tylko jak?
- Misiu nie przejmuj się. Nie była Ciebie warta. Tak szczerze to nigdy jej nie lubiłam.
- Wiem o tym. Ona też Cię nie lubiła. Robiła mi awantury za każdym razem jak chciałem do Ciebie zadzwonić lub przyjechać.- prychnął Kubiak.
- Jakoś przeżyję. Czyli masz teraz wolne, tak?
- No tak.
- W takim razie zapraszam Cię na winko!
- Gówniarzu nie będziesz pić!
- Ey ey! - dźgnęłam go w żebro- Hamuj!
- Hamuj piętą?
- Hamuj, hamuj.
Roześmialiśmy się i postanowiliśmy iść już  w stronę mojego domu. Zebrałam wszystkie swoje rzeczy , a w tym samym czasie Kubi bawił się moim telefonem. Kątem oka widziałam że robi sobie słit focie oczywiście z dzióbkiem.
- Mała chodź tu. -zawołał mnie po chwili.
- Mała to jest Twoja pała , ja co najwyżej jestem niska - mruknęłam ale posłusznie podeszłam.
- Nie narzekałabyś kochanie- powiedział seksownie poruszając brwiami.
Spojrzałam na niego jak na kogoś kto wyszedł od czubków, a on jedynie objął mnie ramieniem i zaczął robić zdjęcia. Kilka było nawet z buziakami.
- O raaaany to jest genialne- wydarł się oglądając je.
- Kocie, ja stoję koło Ciebie. Więc zamknij paszczę.
Pokazał mi język, wysłał sobie ulubione zdjęcia i oddał mi telefon. W końcu mogliśmy wyjść z sali. Objął mnie ramieniem i ze śmiechem na ustach ruszyliśmy.
Po chwili byliśmy już w mieszkaniu.
- Krzysiek? Jesteś tam?- zawołałam.
- Krzyśka , Iwony i dzieciaków nie ma. Jestem ja. Gdzieś Ty tyle była? Nudziło mi si..- przerwała swój wywód Zuzka wychodząc do nas w dresie i turbanie na głowie.
- Soł sexy - wyszczerzyłam się. - Zuziaczku to jest Michał mój najlepsiejszy przyjaciel na caluśkim bożym świecie.. - zaczęłam.
- O boże, Tośka nie wierze że to jeszcze pamiętasz! To było tak dawno!- zaśmiał się Kubiak.
- Oj cichaj. A wracając.. A tak Misiu to jest Zuza moja siostra a zarazem przyjaciółka. Nie patrz na nią nawet. Nie dla psa kiełbasa!- dźgnęłam go w żebro.
Zuzka jak za dotknięciem magicznej różdżki zrobiła się czerwona na swojej uroczej buźce.
- Dzięki stara. Na prawdę. Będę pamiętać.- powiedział i pokazał mi jęzor.
- Dobra dzieci chodźmy do salonu. Winko się samo nie wypije. - powiedziałam i szatańsko potarłam ręce.
- Taaa ja idę do siebie. Muszę się pouczyć itp. Bawcie się dobrze misiaczki. - zawołała Zuzia.
- Zaaaaraz a gdzie Łukasz?
- Nie wiem. Może zadzwoń albo napisz do niego.
Kiwnęłam głową, chwyciłam Misia za rękę i pociągnęłam do salonu. Wyciągnęłam butelkę , korkociąg i kieliszki na stół.
- Otworzysz? W końcu facet jesteś.
Kiedy on siłował się z butelką, ja chwyciłam telefon i napisałam sms`a do rozgrywającego.
Halo :* Gdzie jesteś? 
Usiadłam na kanapie obok przyjmującego i włączyłam muzykę. Minutkę później usłyszałam dźwięk telefonu oznajmujący wiadomość.
Hej Mała;* Jestem na randce, nie wrócę dziś raczej. 
Wzruszyłam lekko ramionami i chwyciłam za kieliszek. To będzie dłuuuga noc- pomyślałam. Im dłużej siedzieliśmy tym mniej wina zostawało. Mieliśmy już nieźle w czubie.

**** 
Next rozdział :) Mam nadzieję że odpoczywacie :)
Czytasz + Komentujesz = Motywujesz :)
Całuski, 
Rudzielec.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział 4

Leżałam tak bawiąc się bransoletką kiedy na sale wleciała jak burza wysoka, długonoga blondynka.
- Jezus Maria! Trafiłam!- wykrzyczała i rzuciła się by mnie wy przytulać.
- Zuzzz!!! Dusisz mnie! - powiedziałam przyduszona przez siostrę.
Szybko się ode mnie odsunęła, obejrzała mnie dokładnie czy nie zrobiła mi jakiejś krzywdy i razem wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.
- No to pani Kołodziejczyk, co tu pani robi? Czyżby wolne?
- No wiesz? Co już mojej kochanej rodzinki nie mogę odwiedzić? Gdzie jest Krzysiek i czemu nikt Cię tu nie pilnuje?
-Słońce, spokojnie nie nakręcaj się tak. Krzysiek pojechał dzieciaki zawieźć do koleżanki Iwony. A przy mnie siedział cały czas Łukasz tylko poszedł po kawę.- powiedziałam uśmiechając się uspokajająco.
- Łukasz? Jaki Łukasz?! Co tu się dzieje do jasnej cholery! - powiedziała zapowietrzając się lekko.
- Zuzka, oddychaj. Nie zapominaj o oddechu! - powiedziałam śmiejąc się.
W tej samej chwili do sali wskoczył Łukasz.
- A co to tu się wyprawia? A ja myślałem że będziesz usychać beze mnie z tęsknoty. Jestem niepocieszony-powiedział udając obrażonego.
- Chodź , chodź musisz kogoś poznać.- pomachałam ręką- Zuziaczku to jest największy przystojniak naszej reprezentacji Łukasz. Łukaszku to jest moja ukochana siostra cioteczna i przyjaciółka zarazem Zuziaczek.
- Nie kompromituj mnie wredoto - mruknęłam Zuza i trzepnęła mnie w ramię, po czym uśmiechnęła się słodko w stronę Żygadły. - Miło mi poznać. Tośka mi wiele o Tobie opowiadała w samych superlatywach,
Mówię Wam gdybym miała coś wtedy w ustach na 100% bym to wypluła. No jak można wciskać taki kit bez mrugnięcia powieką się pytam?! No ale wracając.. Łukasz spojrzał na mnie z podniesioną brwią i uśmiechnął się do mnie tak seksownie że poczułam jak się czerwienię.
- Możesz przestać tak na mnie patrzeć? Idź lepiej do lekarza i spytaj kiedy mnie w końcu wypiszą.- wymamrotałam przez zaciśnięte usta.
- Nie nerwuj się młodzieży - powiedział i cmoknął mnie w czoło.
Po chwili już go nie było, a moja kochana siostrzyczka (czujecie ten sarkazm?) została ze mną szczerząc się jak głupi do sera.
- Jesteś głupsza niż ustawa przewiduje.- wywarczałam w jej kierunku na co ona zaniosła się głośnym śmiechem.
- Aj Tosiek tak szybko się denerwujesz. Spokojnie- powiedziała przeciągając "o", za co oczywiście oberwała po łbie.
- Dobra koniec tego dobrego. Mała masz przesrane.- powiedział zdenerwowany Łukasz wchodząc na salę.
- Co?! Co się stało?
- Masz anemie kretynko. Jak mogłaś się tak zaniedbać? - wyrzucił z siebie po chwili.
Byłam w szoku. Ja i anemia? Are you f*cking kidding me?! Krzysiek mnie zabije!
- Daj spokój, nie krzycz na nią. To nic nie pomoże.- powiedziała lekko przestraszona Zuzka.
On jedynie kiwnął głową, usiadł na moim łóżku i mocno mnie przytulił.
- Pomogę Ci. Razem damy radę.- powiedział i pocałował mnie w głowę.
Dwa tygodnie później.
Taa wyszłam ze szpitala. Było nerwowo ale wszyscy daliśmy radę. Zuzka siedziała ze mną kiedy tylko mogła, a Łukasz postanowił przenieść się do mnie do sali. No jak się domyślacie lekarze nie byli tym zachwyceni, natomiast on nic sobie z tego nie robił. Przekupił miłe pielęgniarki i cisną się ze mną na jednym łóżku. Nie narzekałam bo był cholernie wygodny. Ale wracając do teraźniejszości. Robiłam właśnie obiad dla rodzinki plus Łukasza który się u mnie zadomowił. Postanowiłam zrobić proste spaghetti z sosem słodko-kwaśnym. Kiedy już danie było gotowe napisałam kartkę moim bliskim że wychodzę. Nałożyłam legginsy, bluzę i nike air max. Schowałam do torby telefon z kabelkiem, portfel i ruszyłam do wyjścia. Postanowiłam iść na do szkoły w której często wynajmowałam salę. Po jakichś dziesięciu minutach byłam na miejscu i zaczęłam się rozgrzewać. Włączyłam muzykę i zaczęłam się poruszać. Ćwiczyłam ten układ od dawna. Zawsze gdy coś mnie gnębiło lub coś się ze mną działo przychodziłam tu i po prostu tańczyłam. Kiedy zmęczona padłam na podłogę usłyszałam oklaski. Zobaczyłam tam Michała Kubiaka.
- No proszę . Jaka tancereczka. - powiedział Kubi.
- Co Ty tu robisz?- spytałam i przytuliłam go na powitanie.
- Przyjechałem Cię odwiedzić i chciałem pogadać.
- No proszę. Gwiazdeczka chce ze mną rozmawiać? Zainteresowałeś mnie - szturchnęłam go lekko i zaczęłam uciekać.
- O Ty mała mendo!- krzyknął i zaczął mnie gonić.

***
Boż nie wiem co się dzieje. Piszę coraz to gorzej.. Przepraszam że to czytacie. -,-
Dziękuje za wszystkie wejścia i komentarze do tego bloga. Naprawdę jestem bardzo wdzięczna.
A teraz wracając. Poznajcie nową osóbkę w opowiadaniu. Jest to Zuza :)
Czytasz+ Komentujesz= Motywujesz.
Proszę nawet o te negatywne komentarze.
Całuję,
Rudzielec.






wtorek, 27 maja 2014

Rozdział 3

I can feel that you mesmerize my heart .I feel so free, I'm alive, I'm breaking out.

Odebrałam telefon.
- Halo?
-Witam, z tej strony Katarzyna Wójcik. Dzwonię z Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Czy rozmawiam z panią Antoniną Ignaczak?
- Am.. T.. Tak, przy telefonie. W czym mogę pomóc? -odezwałam się po chwili i dziękowałam sobie w duchu, że potrafiłam sklepać porządne zdanie.
- Mielibyśmy dla pani propozycję ale to nie jest rozmowa na telefon. Czy mogłaby pani zjawić się w Warszawie by to omówić z zarządem?
-O.. oczywiście. Kiedy?
- Może w czwartek o trzynastej. Odpowiada to pani?
- Dobrze, zjawię się.
Podziękowałam i rozłączyłam się.
- PZPS..-wyszeptałam i poczułam jak nogi robią mi się coraz to miększe.
- Tośka!!- usłyszałam jeszcze czyjś krzyk i zrobiło mi się czarno przed oczami. Zemdlałam.

* z punktu widzenia Łukasza*
Mała rozmawiała z kimś przez telefon. W momencie cała zbladła i widziałem że lekko osuwa się na ziemię więc ją chwyciłem.
- Tośka!!- wydarł się Michał.
-Na co czekasz, do cholery?! Dzwoń na pogotowie!
Nie wiedziałem co mam robić. Byłem przerażony.Była tak krucha. Zacząłem ją lekko klepać w policzek, w tym samym czasie słyszałem jak Michał wzywa karetkę.
- Mała, proszę Cię. - mówiłem nie przerywając czynności.
Po kilku minutach przyjechała karetka i zabrali mi ją z rąk. Widziałem że zaczęła się lekko przebudzać.
- Jadę z nią.- powiedziałem tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Dzwonię do Igły- odezwał się Misza.
Po jakimś czasie Tośka.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam białe ściany. Ktoś ściskał mnie za rękę. Tym kimś był Łukasz który słodko sobie spał opierając głowę o moją dłoń. Zobaczyłam też mojego brata śpiącego na parapecie. Pokręciłam lekko głową. Spojrzałam na zegarek na ręku mojego przyjaciela i zdziwiłam się bardzo. Była 5.30 a oni siedzieli u mnie. Dziwiłam się ,dlaczego?
Poruszyłam się lekko co spowodowało tym że rozgrywający się obudził. Otwierałam usta by coś powiedzieć ale w końcu nie zrobiłam tego i tylko się uśmiechnęłam. Widziałam w jego oczach radość ale także ogromną troskę. W jednej chwili już byłam przez niego mocno przytulana.
- Błagam, nie rób mi więcej tego. Nigdy się tak nie bałem. - powiedział patrząc mi w oczy.
- Przepraszam..- powiedziałam skruszona.- Długo spałam?
- No dziś jest wtorek więc kilka dni.
Byłam w szoku.Nie wiedziałam jak to jest możliwe że spałam tyle czasu.
- Czy... czy lekarz coś mówił?- zapytałam ze ściśniętym gardłem.
- Nie ale nic się nie martw. Zajmiemy się Tobą słońce.- powiedział i pocałował mnie w skroń.
- Awwwww jak słodko. Normalnie rzygam tęczą. A Ty młoda panno masz szlaban za to że mnie tak nastraszyłaś. - powiedział Krzysiek podchodząc do mnie.
Pocałował mnie w czoło i razem siedzieliśmy do obchodu. Później został u mnie tylko Łukasz bo mój brat miał trening.
- Łukasz może idź do nas do domu i się prześpij. Naprawdę nic mi się nie stanie jak zostanę sama. - powiedziałam modląc się w duchu żeby mnie nie zostawiał.
- Nie ma mowy. Poczekam na Twoje wyniki. - powiedział bawiąc się moimi włosami.
W tej właśnie chwili zdałam sobie sprawę że mam przy sobie wszystko czego potrzebuję. Ludzi którzy mnie kochają. Teraz wiem że przetrwam wszystko. Nie ważne co mi jest.

***
Nowy rozdziali. Przepraszam, że tyle mi to zajęło ale sprawy prywatne mnie zatrzymały..
Już niedługo pojawi się nowa postać. Nie powiem kto ale myślę że będzie interesująca.
Całuję Was
Rudzielec

sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 2.

I heard your voice through a photograph, I thought it up and brought up the past. Once you know you can never go back, I've got to take it on the otherside.

Szliśmy raźno i wesoło. Chłopcy powiedzieli że skoro są grzeczni zasłużyli na lody. 
- Misiaczki, obiecuję że jak tylko odbierzemy Domi i Sebka to kupię Wam te lody. - powiedziałam śmiejąc się. 
Pół godziny później..
 Dzieciaki ganiały się razem z Miśkiem na placu zabaw, a ja razem z Ziomkiem siedzieliśmy na ławeczce i rozmawialiśmy. 
- Tak dawno Cię nie widziałam. Opowiadaj co u Ciebie.- powiedziałam tuląc się do niego. 
Odetchnął głęboko. 
- Słońce, przecież rozmawiamy codziennie przez telefon czy skypa.- powiedział czułym tonem.
- Ale to i tak za mało.-powiedziałam wprawiając go w poczucie winy. 
Moje dłonie zaczęły wydawać mi się bardzo interesujące. On podniósł mój podbródek bym spojrzała mu w oczy. 
- Tosiu, skarbie przecież wiesz, że mam taką pracę. Przyjeżdżam wtedy, gdy mam czas. - powiedział swoim seksownym głosem. 
Pokiwałam głową i znów się w niego wtuliłam. Przez koszulkę czułam jego idealnie wyrzeźbiony brzuch.
- Właśnie. Dalej nie wiem, co Wy tu robicie?- zapytałam podnosząc w górę jedną brew.
- No.. wiesz.. bo..-zaczął jąkając się.
Pokręciłam głową nic nie rozumiejąc. 
Nagle usłyszałam płacz.Zerwałam się z ławeczki i zaczęłam rozglądać się za dzieciakami.
Zobaczyłam Domisię siedzącą na trawie. Szybko podbiegłam do niej, wzięłam na ręce i spytałam.
- Kochanie, co się stało? Czemu płaczesz?- pocałowałam ją w główkę.
- Bo..bo.. Sebek.. powiedział ze kochas go baldziej nis mnie- szlochając wydusiła to z siebie.
Uśmiechnęłam się do niej i jeszcze mocnej przytuliłam.
- Jesteście oboje moimi wielkimi skarbami. Kocham Was najbardziej na świecie. Obydwoje tak samo.
Ona uśmiechnęła się, kiwnęła swoją malutką główką i dała mi soczystego buziaka w policzek.
Zawołałam chłopców i poszliśmy na obiecane lody. Jako że mała Ignaczakówna była zmęczona, wylądowała na rękach u Łukasza. Wyglądał z nią przeuroczo. Zrobiłam im zdjęcie. Co prawda telefonem ale i tak wyszło fantastycznie. Kiedy weszliśmy do mojej ulubionej kawiarni usiedliśmy do stolika.Dzieciaki zażyczyły sobie po lodach gałkowych i gorącej czekoladzie, Michał postawił na loda włoskiego, a ja z Ziomkiem po latte.
- Wasza mama mnie zamorduje za taką dawkę cukru.. - powiedziałam do dzieciaków. 
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i postanowiliśmy już wracać do domu na obiad. 
- Dobra to my się będziemy zbierać.- powiedział Winiarski.
- Ee?
-No.. zbierać się? Komu w drogę, temu kopa? Coś Ci to mówi? -zaśmiał się ze mnie.
- Ee? Nie puszczę Was nigdzie.- powiedziałam tuląc ich mocno.
- Ja muszę do Dagi jechać. Wiesz.. Stęskniłem się. - powiedział wzruszając ramionami. 
- Okeeej. Ale Ciebie to już na pewno nie wypuszczę. - powiedziałam patrząc w paczadełka Łukaszowi. 
Widziałam że waha się nie wiedząc co robić. Wciąż jednak nie oderwał wzroku ode mnie. W jego oczach zobaczyłam troskę, szczęście i... coś jeszcze czego nie umiałam nazwać. 
- Ziomek rób jak uważasz. Tobie przynajmniej nikt głowy nie urwie jak zostaniesz z tą piękną niewiastą.- zaśmiał się Misiek.
- To co? Będę grzeczna. Obiecuję. - powiedziałam jak małe dziecko.
Sama nie wiedziałam dlaczego tak mi zależało na tym by mnie nie zostawiał. Czułam że nie wytrzymałabym kolejnego rozstania z nim.
- No nie wiem. A co na to Iwona i Krzysiek? 
- Po pierwsze to gorszego argumentu nie mogłeś znaleźć. Przecież wiesz że u nas jesteś przyjmowany z otwartymi rękami. Po drugie będziesz MOIM gościem, nie ich. - powiedziałam specjalnie podkreślając słowo.
Znów się zamyślił. Po chwili na jego bosko okrojonych ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Dobrze. Zgadzam się Tosiek.
Z radości rzuciłam się na jego szyję i mocno go przytuliłam.
- A mnie tak nie prosiłaś. Foch forever. Mów do ręki i tak dalej.- powiedział przyjmujący i odwrócił się do nas plecami.
Walczyłam ze sobą by się nie roześmiać. Cofnęłam się trochę, wzięłam lekki rozpęd i wskoczyłam mu na barana. 
- Miiisiu wiesz że Cię kocham ale nie będę odbierać dzieciom ojca. Poza tym Daga czeka na Ciebie. - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek. 
On tylko się zaśmiał i podrzucił mnie do góry.
- Dobra puść mnie bo Cię jeszcze uszkodzę. - powiedziałam po jakimś czasie. 
W końcu mnie postawił na miejscu i w tym samym czasie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i zdębiałam.
- Tak słucham? - powiedziałam odbierając.

****
Uwielbiam Was wszystkich. Dzięki za wszystkie wyświetlenia! 
By the way tłumaczę że Ziomek jest WOLNY w moim blogu :D
Czytasz+Komentujesz=Motywujesz!!

Całuję Was mooocno, 
Rudzielec

piątek, 25 kwietnia 2014

Wyjaśnienie.

Strasznie Was przepraszam.. Miałam mnóstwo spraw na głowie i nie byłam w stanie znaleźć chwili by tu zajrzeć. 
Już się biorę do roboty!!!
Przepraszam,
Rudzielec

sobota, 29 marca 2014

Rozdział 1

 You've been on my mind I grow fonder every day. Lose myself in time, just thinking of your face.

God only knows why it's taken me so long to let my doubts go, You're the only one that I want.

- Haloo?- powiedziałam odbierając telefon.
- Pani Antonina Ignaczak? 
- Tak, a kto mówi?
- Darek Maciborek i radio RMF FM.
- Taaaa , a tak serio?- zaśmiałam się. 
- Pani Antonino wygrała pani kolację z wybranym siatkarzem rosyjskiego klubu Zenit Kazań.
 Po chwili skojarzyłam wszystkie fakty i zaśmiałam się. 
- Hm.. W sumie Matt Anderson jest przystojny i z tego co wiem wolny.
 - To prawda jest wolny ale podpowiem Pani że przystojniejszy i seksowniejszy jest rozgrywający Łukasz Żygadło, Kojarzy Pani?
- Coś kojarzę - zaśmiałam się.- Cześć Łukaszku! Co to za nieznany numer? Czemu się nie odzywasz? Tęsknie!!
Usłyszałam śmiech po drugiej stronie.
- Cześć Tosiek. Ach dawno Cię nie słyszałem. Chciałem Ci suprajsa zrobić...
- Jakiego suprajsa? Co kombinujesz?- zapytałam przerywając mu. 

- Dowiedziałabyś się gdybyś mi nie przerwała, a tak to nie powiem.- zaśmiał się.
Pogadałam z nim jeszcze chwilę ale oczywiście niczego się nie dowiedziałam. W między czasie zdążyłam wrócić do domu. Postanowiłam ulżyć bratowej i zrobić obiad. Włączyłam radio i wzięłam się za  robienie ulubionej zapiekanki Krzyśka. Akurat leciała moja ulubiona piosenka.
-I dare you to let me be your, one and only.Promise I'm worth it, to hold in your arms.So come on and give me a chance,To prove I am the one who can walk that mile,Until the end starts.- zaśpiewałam razem z Adele.
Usłyszałam za sobą oklaski i raptownie się odwróciłam. Na widok gości aż pisnęłam z uciechy.
- Nie wierzę, niech mnie ktoś uszczypnie! - krzyczałam i wpadłam w uściski. 
W salonie stał Ziomek i Misiek Winiarski. Wybuchnęli gromkim śmiechem i zaczęli się ze mną witać.
- Cześć Tosiaczku - powiedział mocno tuląc mnie Winiar.- Tęskniłem!
- Ja też i to baaardzo. Nikt mi już nie chce śpiewać- zrobiłam smutną minkę. 
- Takiego wokalisty jak ja nie znajdziesz- zaśmiał się.
Chłopcy usiedli sobie, a ja zrobiłam im kawkę i przyniosłam ciacha.
- My tu gadu gadu ale co Wy tu robicie? -spytałam popijając sok.
- Siedzimy, pijemy kawę, rozmawiamy.. nie?- powiedział Michał spoglądając na zadowolonego z życia Ziomka.
- Ejj. Czegoś mi tu nie mówicie. - powiedziałam siadając między nimi.
- Masz pozdrowienia od Dagi . - powiedział Misiek i po chwili strzelił się w łeb.- Łukasz chyba o czymś zapomnieliśmy. - dodał i oboje po chwili zniknęli w korytarzu.
Krzyknęłam ale zero reakcji. W końcu wzięłam swoje cztery litery w troki i ruszyłam za nimi. Stali w przedpokoju i uśmiechali się głupkowato.
- Stęskniłaś się już? - spytał Łukasz swoim seksownym głosem.
- Tak, i szybko Was nie wypuszczę - wyszczerzyłam się.
Usłyszałam pikanie piekarnika oznaczające że danie już jest gotowe więc zaprosiłam ich do jadalni, a sama skoczyłam szybko wyjąć żarełko. Chłopcy byli tak kochani że pomogli mi jeszcze nakryć stół i wzięliśmy się za jadzenie.
Siatkarze pochwalili mnie za zdolności kulinarne na co troszkę się zawstydziłam.
- Mamy dla Ciebie prezenciki Tosiaczku.- powiedział Łukasz.
- Może być coś lepszego niż sama Wasza obecność ? - spytałam i jak to miałam w zwyczaju wryłam się do niego na kolana.
On mocno mnie przytulił i ucałował w skroń.
Nagle się ożywiłam i spojrzałam na zegarek. Była godzina 15.30.
- O cholera. Panowie zbieramy się i idziemy po młodych Ignaczaków!
Kiwnęli głowami i ruszyliśmy po młodych.
***
Taki pierwszy rozdział :) Co myślicie?
Czytasz+ Komentujesz= Motywujesz! :))
Całuje,
Rudzielec

środa, 26 marca 2014

Prolog

I used to bite my tongue and hold my breath.Scared to rock the boat and make a mess So I sat quietly, agreed politely. I guess that I forgot I had a choice.

- Ciocia wstawaj.. Miałaś mnie odprowadzić do szkoły- krzyczał mi do ucha Sebastian.
Wymruczałam coś pod nosem i przykryłam głowę poduszką.
- No weeeź. Bo pójdę po tatę- zagroził.
Wstałam klnąc pod nosem. Mały otworzył usta z zamiarem powiedzenia jeszcze czegoś ale widząc moją minę zrezygnował. Pociągnął mnie w dół i dał szybkiego buziaka. Uśmiechnęłam się do niego lekko i prze mierzwiłam mu włoski.
- Zaraz zejdę na dół. Mama już wstała?- spytałam, na co on kiwnął główką.- Poproś ją by zrobiła mi kawę, ok?
- Okej. - wyszczerzył się dokładnie jak jego ojciec i wyleciał z pokoju. 
Krzyknęłam za nim "dziękuje". Podeszłam do okna i stwierdzając że pogoda jest zaje..piękna, wyjęłam z szafy białą sukienkę. Znalazłam telefon i poszłam do łazienki. Włączyłam piosenkę  i biorąc prysznic głośno śpiewałam refren z wokalistką. 
-I got the eye of the tiger, a fighter, dancing through the fire. Cause I am a champion and you’re gonna hear me roar .Louder, louder than a lion. Cause I am a champion and you’re gonna hear me roar
roar roar roar. You’re gonna hear me roar. 


Nagle usłyszałam głośne walenie do drzwi. 
- Co?- krzyknęłam. 
- Rusz dupkę młoda. Bo kawa będzie zimna. 
Wyszłam z kabiny, zawołałam że za chwilę wyjdę i ubrałam sukienkę. Pomalowałam się lekko, spięłam włosy w koka i wyszłam zadowolona. 

Zeszłam na dół i stanęłam w kuchni. 
- Dzień dobry rodzinko- wyszczerzyłam się w ich kierunku. 
- Cześć Tośka - powiedziałam Iwonka podając mi płatki i kawę.
- Mój Aniele. Dziękuje - cmoknęłam ją w policzek. 
Puściła mi oczko i wróciła do czytania gazety. Krzysiek oglądał wiadomości w telewizji , Dominika jeszcze spała, a Sebek siedział obok mnie i wcinał swoje kanapki z nutellą. 
- Siostra masz na dziś jakieś plany? - krzyknął Igła z salonu.
Zamyśliłam się.
- Nie, raczej nie. A co?- odpowiedziałam po chwili.
- Mogłabyś dziś zostać z dzieciakami? A właściwie to z Domi, bo młody idzie dziś do kolegi na noc. 
- Jeszcze pytasz. Oczywiście że z nią zostanę. - uśmiechnęłam się szeroko.- Jakieś plany ciekawe?
- Chcemy spędzić wieczór we dwoje. 
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, dokończyłam kawę i zaczęliśmy się z młodym szykować do wyjścia. 
- Potrzebujecie czegoś ze sklepu? - krzyknęłam.
- Nie, dzięki. - odkrzyknęli zgodnie.
 Do szkoły Sebastiana mięliśmy jakieś pięć minut drogi spacerkiem. Szybko go "odstawiłam" i poszłam do supermarketu po jakieś słodkości na wieczór. Wirowałam między półkami zgarniając ptasie mleczko, delicje i czekoladę. Kiedy stałam przy półce z napojami ktoś objął mnie od tyłu. 
Odwróciłam się, a przede mną stał najlepszy środkowy jakiego znam ( bez obrazy Magento).
- Cześć piękna- przywitał mnie buziakiem w czoło.
- Cześć przystojniaku- puściłam mu oczko.- Co tam?
- Leci bez dzieci - wyszczerzył się. - A tam?
- Fajnie jak na kombajnie - zaśmiałam się. 
-A jakie masz na dziś plany? 
- Randka.. z telewizorem. Siedzę dziś z Domi bo państwo Ignaczak idą się bawić.
- O to wpadnę do Ciebie. Nie pozwolę Ci się nudzić, Dziubasku. - uśmiechnął się do mnie uroczo.
- Ok. To do zobaczenia. Spiszemy się jeszcze. - cmoknęłam go w policzek i poszłam do kasy.
Zapłaciłam za zakupy i wracałam spacerkiem do domu. Idąc parkiem usłyszałam jak telefon mi dzwoni. 
Spojrzałam na wyświetlacz ale dzwonił ktoś z nieznanego numeru.
- Halooo? 

***
Mamy prolog :) 
Jeśli ktoś to czyta to zachęcam do komentowania :))
Całuję,
Rudzielec