czwartek, 25 września 2014

Rozdział 8

Kilka miesięcy później...

Spytacie : Co zmieniło się w moim życiu przez ten czas? Otóż odpowiedź jest prosta. Nic. Nie no żartuję. Jestem aktualnie w Spale. Tak, dobrze myślicie zostałam oficjalnym psychologiem Reprezentacji Mężczyzn w Piłce Siatkowej. Jestem tu już tydzień. Chłopcy szaleją na treningach, a do mnie wpadają po kolacji . Czasem mamy też tak zwane terapie grupowe ale to tylko tak ładnie brzmi. Tak naprawdę to siedzimy i gramy w karty lub w "prawda czy wyzwanie".
Właśnie oglądałam jakiś dziwny odcinek "Rozmowy w toku " kiedy do mojego pokoju wbił nie kto inny jak mój brat wraz ze Zbyszkiem.
- Dzień dobry Tosiek - zawołał Zibi
- Cześć dziubek. Co chcesz? - odparłam nie odrywając wzroku od telewizora.
- Musisz nam pomóc siostra. - odezwał się Krzysiek.
Z niechęcią oderwałam się od ekranu i kiwając głową zachęciłam go do rozwinięcia.
-Piter pokłócił się z Bartkiem i się do siebie nie odzywają. Teraz Bartek się na nas wyżywa.
- Pit z Kurkiem?! Nie wierze. Mój ulubiony bromans. No ale o co im poszło?
- Bo.. Ale to jest poważna sprawa.
- No mówże! - ponaglałam Krzyśka.
- Kuraś zeżarł ostatnią paczkę piegusków należących do Cichego.- powiedział ze śmiertelną powagą.
Nie mogąc się opanować wybuchnęłam perlistym śmiechem, za co zostałam zgromiona wzrokiem przez chłopaków.
-No ale co ja Wam na to poradzę? Nie może mu tych ciastek odkupić? -Spytałam zdziwiona.
- No odkupił mu ale Pit mówi że zdrady mu nie wybaczy. - powiedział ze smutkiem Zbyszek.
- O ja pierdole.- mruknęłam, za co dostałam w łeb od brata.
Zmierzyłam go wzrokiem i wstałam z łóżka.
- Załatwię to ale wisicie mi wiadro lodów. Od Grycana. A co?! Takie szaleństwo!- wyszczerzyłam się w ich kierunku.
- Ech drogo będzie mnie to kosztować ale ok. - westchnął Zbyszek
Wyszłam z pokoju i kierowałam się w stronę pokoju 203 kiedy ni z Gruszki ni z Kadzia wyskoczył mój chłopak.
- Dzień dobry, kocham Cię- zaczął śpiewać przytulając mnie od tyłu.
- Ja Ciebie też Misiu ale muszę iść załatwić sprawę z Kurasiem i Cichym. - powiedziałam wyginając usta na kształt podkowy niczym małe dziecko.
- Załatwiłem to już, bo wiedziałem że te matoły do Ciebie przyjdą- powiedział i wypiął dumnie klatę.
Moje oczy zrobiły się wielkości pięciozłotówek i wyszczerzyłam się najbardziej jak tylko umiałam.
- Mój bohaterze! - powiedziałam i namiętnie go pocałowałam.
Kiedy oderwaliśmy się od siebie spojrzałam mu głęboko w oczy i już chciałam coś powiedzieć gdy z mojego pokoju wyleciał Krzysiek z jakąś książką.
- Antonino Weroniko Ignaczak! Co Ty do cholery czytasz? Przez takie książki powinnaś do Częstochowy na kolanach zapieprzać! Co ja mówię? Do Częstochowy? Do Watykanu! Skąd Ty to masz?!- wydarł się i pokazał na książkę "Pięćdziesiąt twarzy Greya".
Wybuchnęłam takim śmiechem że aż mi popłynęły łzy z oczu.
- To jest.. to jest książka Iwony, Twojej żony braciszku. Przywiozła mi ją ostatnio jak tu była.
Kiedy to powiedziałam śmiechem wybuchnęła cała reprezentacja i kilku skoczków narciarskich którzy akurat słyszeli naszą rozmowę. Krzysiek zrobił się aż bordowy na twarzy i mrucząc najróżniejsze przekleństwa pod nosem poszedł do swojego pokoju.
 - Kochanie mam dla Ciebie niespodziewajke - powiedział Kubiak z uśmiechem numer 1324492.
- Mówi się niespodziankę.. Żyję wśród debili.- wymruczał Winiarski.
- Och zamknij się.- powiedział Kubi.
- Jaką niespodziankę? - zapytałam.
- Chodź.- powiedział i złapał mnie za rękę.
Szliśmy przez korytarze, po schodach coraz to wyżej i kiedy byliśmy już na piątym piętrze on otworzył klapę na strych. Znaleźliśmy tam kolejne schody tym razem na dach. Kiedy już weszłam tam oczywiście z niemałymi problemami bo to jestem ja, zobaczyłam najpiękniejszy widok jaki kiedykolwiek widziałam. Wszędzie było mnóstwo świeczek,  a na środku dachu stał niewielki stolik przystrojony w biały obrus, płatki róż i wino z kieliszkami.
Spojrzałam na Michała ze łzami w oczach.
- Z jakiej to okazji?- spytałam.
- Z takiej że Cię bardzo kocham. - powiedział i pocałował mnie delikatnie.
- Kiedy jestem przy Tobie nie ma szczęśliwszej osoby ode mnie na całym świecie. Jesteś miłością mojego życia Michał.- powiedziałam patrząc mu głęboko w oczy.
- Kochanie,, Zamieszkaj ze mną.
- Naprawdę tego chcesz? - spytałam.
- Niczego więcej nie potrzebuję kiedy jestem przy Tobie. Proszę.
- Dobrze, zgadzam się. - powiedziałam i mocno przytuliłam go,
Wsłuchiwałam się w bicie jego serca. To najpiękniejszy dźwięk jaki istnieje.
Nie mogłam się doczekać kiedy się wprowadzę do jego mieszkania. Wieczór spędziliśmy wspólnie na dachu ciesząc się swoją obecnością. Koło północy wróciłam do swojego pokoju. Po szybkim prysznicu położyłam się do łóżka. Kiedy już zamykałam oczy usłyszałam dźwięk smsa.
 " Kocham Cię najbardziej na świecie Tosiu. Kolorowych snów! M. "
Z uśmiechem na ustach odpłynęłam w krainę Morfeusza.

***
Welcome!
Jakiś taki dłużysz wyszedł. Mam nadzieje że się spodoba :)
Strasznie Was zaniedbuję.. Przepraszam.
Całusy dla Zuziaka który/ która jest wielkim fanem mojego bloga.
Czytasz+ Komentujesz= Cholernie Motywujesz!
Kisses,
Rudzielec

niedziela, 7 września 2014

Rozdział 7


Zabrałam ze sobą ubrania, dałam szybkiego całusa Michałowi i poszłam pod prysznic. Jak miałam w tradycji zaczęłam śpiewać.
-I don't mind spending everyday out on your corner in the pouring rain look for the girl with the broken smile .Ask her if she wants to stay awhile .And she will be loved .She will be loved .- śpiewałam piosenkę która chodziła mi po głowie od pewnego czasu.
- She will be looooved - zawył za drzwiami Kubiak.
- Nieee! Błagam, zamknij się!- zaśmiałam się.
- Cichaj świetnie nam idzie. Dawaj coś innego!
- No ale co? 
- Dobra ja wiem. What does the fox say? Rin din din din.. - już sobie wyobrażałam że tańczył pod drzwiami. 
- Zamkniecie kurwa ryje?! Ludzie chcą spać! - wydarł się jakże kulturalnie mój brat.
- Ale.. ale jest już dwunasta.- powiedział dość niepewnie Misiek.
- To tłumaczy czemu Iwony już nie ma.- zastanawiał się na głos.- Łosz kuźwa trening.
I tyle go słyszałam. Nie no żartuję. Po całym domu roznosiły się jego przekleństwa, rzucanie przedmiotami i tak dalej. 
- Kochanie, długo jeszcze będziesz brać prysznic?-usłyszałam jęk Miśka.
- Nie, a co?
- Sikuuu.
Westchnęłam głośno, owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z zaparowanej łazienki. Kubiak wleciał do niej w prędkości światła. Poszłam do kuchni i nastawiłam ekspres na kawe, Zajrzałam do lodówki z której po chwili wyciągnęłam jajka i zabrałam się za robienie naleśników. 
W pewnej chwili poczułam się obejmowana. 
- Takie widoki mógłbym mieć codziennie.- wymruczał mi do ucha.
- Nie przyzwyczajaj się kotku. Idę się ubrać, a Ty pilnuj żeby się nic nie przypaliło.- cmoknęłam go w nos i chciałam odejść ale mnie zatrzymał.
- Misiuuu -powiedział słodko przedłużając "u"- zostań tak jeszcze trochę. Wyglądasz tak seksownie. - dodał i zaczął mnie całować po szyi.
Kiedy zaczynało się robić ciekawie usłyszeliśmy za sobą chrząkanie i głośny wybuch śmiechu.
-Tośka Ty zbereźniku! Ubrałabyś się. Cześć Misiek.- zawołała Zuzka wciąż lejąc ze śmiechu. 
- Serio? Musiałaś? A było już tak fajnie.- zaczęłam narzekać poprawiając ręcznik czym doprowadziłam do kolejnego wybuchu w postaci śmiechu Kubiaka. 
- Och, zamknij się.- powiedziałam i pokazałam mu język. 
On w odpowiedzi mocno mnie przytulił, pocałował w czoło i powiedział.
- Jeśli chcesz możemy dokończyć w Twojej sypialni.
- Nie zapędzaj się ogierze. Proszę Cię, zerknij na nasze żarełko. 
- No dobra, to zmykaj ale wracaj szybko bo uschnę.
Zaśmiałam się i kiwnęłam głową zgadzając się. 
Weszłam do pokoju, spojrzałam w okno i stwierdziłam że skoro jest tak piękna pogoda mogę nałożyć sukienkę. Kiedy szukałam czegoś fajnego do pokoju jak burza wleciała Zuza.
- Dlaczego do cholery nie powiedziałaś mi że jesteście razem?- zapiszczała.
- Tak jakoś wyszło. - powiedziałam delikatnie zagryzając wargę.
- Uuu coś się przydarzyło. Opowiadaj!- chwyciła mnie za rękę tym samym zmuszając mnie bym usiadła na łóżku obok niej. 
- No dobra. Zaczęło się.. - i zaczęłam opowiadać jej od samego początku wszystko co się wydarzyło.
Kiedy już skończyłam moja słuchaczka siedziała jak wmurowana z szeroko otwartymi oczami i ustami. 
- Ojeej. Słodziaki. Mam nadzieję że będziesz z nim szczęśliwa kochanie- powiedziała mocno mnie przytulając. 
- Już jestem i wierzę że tak już będzie. - uśmiechnęłam się szczerze na samą myśl.
- A Krzysiek wie?
- Eee. Nie. Ale się dowie.-spojrzałam na swoje ręce.- chyba - dodałam i wybuchnęłam śmiechem.

***
Heej :) 

Jako że miałam więcej czasu postanowiłam coś dodać. Przepraszam że tak Was zaniedbała, Mea kulpa (czy jak to sie tam pisze xd)
Czytasz+ Komentujesz= Motywujesz 
Kisses,
Rudzielec.

piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 6.

włącz:
Obudziłam się z kacem jak stąd na Madagaskar i z powrotem. W ustach istna Sahara. Miałam pod sobą jakąś bardzo wygodną poduszkę. Podniosłam głowę by spojrzeć na czym leżę. Moją poduszką był cholernie wyrzeźbiony tors. Przeniosłam wzrok do góry i zamarłam. Zobaczyłam śpiącego Kubiaka. Zauważyłam że sama jestem jedynie w bieliźnie.
- O żesz kurwa..- wyszeptałam, zakryłam usta i odsunęłam się lekko od niego.
Spał tak spokojnie że nie mogłam się opanować by go przez chwilę poobserwować. To było tak cholernie przyjemne uczucie że po niedługiej chwili uśmiechałam się patrząc jak kąciki jego ust unoszą się lekko do góry. Wymruczał coś przez sen i obrócił się twarzą do mnie. Takim oto sposobem nasze usta dzieliły zaledwie milimetry. Jego malinowe usta aż prosiły o pocałunki. Ciekawiło mnie jak smakują.
"Tośka! Ogarnij się to przyjaciel- opieprzałam się co chwilę w myślach- Ale te jego usta.."
Pokręciłam głową i kiedy chciałam wstać on mocno mnie do siebie przytulił. Zaczarowana wsłuchiwałam się w rytm bicia jego serca.
- Tośka..kocham Cię- wymruczał przez sen.
Moje serducho zaczęło coraz szybciej bić. Uśmiechnęłam się szeroko na jego słowa. I kompletnie zapominając o wcześniejszych myślach delikatnie musnęłam jego usta. On otworzył oczy i tak pięknie się do mnie uśmiechnął.
- Dzień dobry- powiedziałam uśmiechając się do niego z uczuciem.
- Tak możesz mnie budzić zawsze- powiedział przyciągając mnie do siebie i namiętnie mnie pocałował.
Oddawałam wszystkie pocałunki napawając się smakiem jego ust. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, on głęboko westchnął i patrzył na mnie z czułością.
- Nawet nie wiesz od jak dawna chciałem to zrobić.
- To teraz coś co ja chciałam zrobić od dawna.- powiedziałam uśmieszkiem.
Odkryłam kołdrę pod którą spaliśmy i zaczęłam całować jego sześciopak. Jako że Misiek ma ogromne łaskotki zaczął wierzgać i śmiać się jak opętany. W końcu przez przypadek pieprznął mi łokciem w policzek.
- Auaaaaa! Kurwa Kubiak!! - wydarłam się przykrywając policzek dłonią.
- Przepraszam, przepraszam, przepraaaszam. Kochanie, nie chciałem.- zaczął tłumaczyć i całować mnie za zmianę.
-Kochanie? Jestem dla Ciebie "kochaniem"?- powiedziałam zagryzając wargę.
- Tak. Kocham Cię całym moim sercem. Jesteś dla mnie ważniejsza niż siatkówka. Jeśli byś sobie tego życzyła rzuciłbym to wszystko w pizdu. Tylko dla Ciebie. - mówiąc to cały czas patrzył mi głęboko w oczy.
A ja? A ja wlepiałam w niego wzrok jak zaczarowana, a po policzkach spływały mi łzy.
- Wszystko ok? Jeśli coś powiedziałem nie tak..- przerwałam mu wpijając się w jego usta.
- Kocham Cię! Tak bardzo. Nie waż się rezygnować z tego pięknego sportu bo obiecuję że zrobię Ci krzywdę! Chcę żebyś był szczęśliwy. Chcę być przy Tobie kiedy będziesz spełniał swoje marzenia. - powiedziałam i po raz kolejny go pocałowałam.
- Zaczekaj tu. - powiedział po czym w samych bokserkach wybiegł z sypialni.
Chwilę później przybiegł z woreczkiem lodu i czymś jeszcze.
- To masz by Ci się limo nie zrobiło.-powiedział podając mi lód.- a to chcę Ci dać wraz z zapytaniem czy będziesz moja?- dodał z iskierkami w oczach.
Kiwnęłam głową zgadzając się z wielkim uśmiechem, a on podarował mi pudełeczko.
- Wiesz że bez tego też bym się zgodziła?
- Wiem ale chciałem żeby było romantiko.. no byłoby gdyby nie ten policzek.
Otworzyłam prezent, a w środku zobaczyłam naszyjnik.
- Jest piękny. Dziękuję. - powiedziałam i pocałowałam go.


***
Krótki ale zawsze. Przepraszam że tyle to trwało ale praca wakacyjna zajmuje cały mój czas.
Czytasz+ Komentujesz= Motywujesz!!
Całuję
Rudzielec

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 5

Po kilku minutach biegu zmęczeni usiedliśmy na podłodze. Oparłam się o ramię chłopaka i zapytałam.
- No to słucham. W czym Ci mogę pomóc?
Michał westchnął głęboko i powiedział.
- Zerwałem z Moniką.
Moja mina wyrażała więcej niż tysiąc słów, machnęłam ręką by mówił dalej.
- No zdradzała mnie. Odkryłem to niedawno. A ja głupi chciałem się z nią ożenić. - powiedział spuszczając głowę.
Przytuliłam go mocno. Tak bardzo było mi go szkoda. Chciałam mu jakoś pomóc, tylko jak?
- Misiu nie przejmuj się. Nie była Ciebie warta. Tak szczerze to nigdy jej nie lubiłam.
- Wiem o tym. Ona też Cię nie lubiła. Robiła mi awantury za każdym razem jak chciałem do Ciebie zadzwonić lub przyjechać.- prychnął Kubiak.
- Jakoś przeżyję. Czyli masz teraz wolne, tak?
- No tak.
- W takim razie zapraszam Cię na winko!
- Gówniarzu nie będziesz pić!
- Ey ey! - dźgnęłam go w żebro- Hamuj!
- Hamuj piętą?
- Hamuj, hamuj.
Roześmialiśmy się i postanowiliśmy iść już  w stronę mojego domu. Zebrałam wszystkie swoje rzeczy , a w tym samym czasie Kubi bawił się moim telefonem. Kątem oka widziałam że robi sobie słit focie oczywiście z dzióbkiem.
- Mała chodź tu. -zawołał mnie po chwili.
- Mała to jest Twoja pała , ja co najwyżej jestem niska - mruknęłam ale posłusznie podeszłam.
- Nie narzekałabyś kochanie- powiedział seksownie poruszając brwiami.
Spojrzałam na niego jak na kogoś kto wyszedł od czubków, a on jedynie objął mnie ramieniem i zaczął robić zdjęcia. Kilka było nawet z buziakami.
- O raaaany to jest genialne- wydarł się oglądając je.
- Kocie, ja stoję koło Ciebie. Więc zamknij paszczę.
Pokazał mi język, wysłał sobie ulubione zdjęcia i oddał mi telefon. W końcu mogliśmy wyjść z sali. Objął mnie ramieniem i ze śmiechem na ustach ruszyliśmy.
Po chwili byliśmy już w mieszkaniu.
- Krzysiek? Jesteś tam?- zawołałam.
- Krzyśka , Iwony i dzieciaków nie ma. Jestem ja. Gdzieś Ty tyle była? Nudziło mi si..- przerwała swój wywód Zuzka wychodząc do nas w dresie i turbanie na głowie.
- Soł sexy - wyszczerzyłam się. - Zuziaczku to jest Michał mój najlepsiejszy przyjaciel na caluśkim bożym świecie.. - zaczęłam.
- O boże, Tośka nie wierze że to jeszcze pamiętasz! To było tak dawno!- zaśmiał się Kubiak.
- Oj cichaj. A wracając.. A tak Misiu to jest Zuza moja siostra a zarazem przyjaciółka. Nie patrz na nią nawet. Nie dla psa kiełbasa!- dźgnęłam go w żebro.
Zuzka jak za dotknięciem magicznej różdżki zrobiła się czerwona na swojej uroczej buźce.
- Dzięki stara. Na prawdę. Będę pamiętać.- powiedział i pokazał mi jęzor.
- Dobra dzieci chodźmy do salonu. Winko się samo nie wypije. - powiedziałam i szatańsko potarłam ręce.
- Taaa ja idę do siebie. Muszę się pouczyć itp. Bawcie się dobrze misiaczki. - zawołała Zuzia.
- Zaaaaraz a gdzie Łukasz?
- Nie wiem. Może zadzwoń albo napisz do niego.
Kiwnęłam głową, chwyciłam Misia za rękę i pociągnęłam do salonu. Wyciągnęłam butelkę , korkociąg i kieliszki na stół.
- Otworzysz? W końcu facet jesteś.
Kiedy on siłował się z butelką, ja chwyciłam telefon i napisałam sms`a do rozgrywającego.
Halo :* Gdzie jesteś? 
Usiadłam na kanapie obok przyjmującego i włączyłam muzykę. Minutkę później usłyszałam dźwięk telefonu oznajmujący wiadomość.
Hej Mała;* Jestem na randce, nie wrócę dziś raczej. 
Wzruszyłam lekko ramionami i chwyciłam za kieliszek. To będzie dłuuuga noc- pomyślałam. Im dłużej siedzieliśmy tym mniej wina zostawało. Mieliśmy już nieźle w czubie.

**** 
Next rozdział :) Mam nadzieję że odpoczywacie :)
Czytasz + Komentujesz = Motywujesz :)
Całuski, 
Rudzielec.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział 4

Leżałam tak bawiąc się bransoletką kiedy na sale wleciała jak burza wysoka, długonoga blondynka.
- Jezus Maria! Trafiłam!- wykrzyczała i rzuciła się by mnie wy przytulać.
- Zuzzz!!! Dusisz mnie! - powiedziałam przyduszona przez siostrę.
Szybko się ode mnie odsunęła, obejrzała mnie dokładnie czy nie zrobiła mi jakiejś krzywdy i razem wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.
- No to pani Kołodziejczyk, co tu pani robi? Czyżby wolne?
- No wiesz? Co już mojej kochanej rodzinki nie mogę odwiedzić? Gdzie jest Krzysiek i czemu nikt Cię tu nie pilnuje?
-Słońce, spokojnie nie nakręcaj się tak. Krzysiek pojechał dzieciaki zawieźć do koleżanki Iwony. A przy mnie siedział cały czas Łukasz tylko poszedł po kawę.- powiedziałam uśmiechając się uspokajająco.
- Łukasz? Jaki Łukasz?! Co tu się dzieje do jasnej cholery! - powiedziała zapowietrzając się lekko.
- Zuzka, oddychaj. Nie zapominaj o oddechu! - powiedziałam śmiejąc się.
W tej samej chwili do sali wskoczył Łukasz.
- A co to tu się wyprawia? A ja myślałem że będziesz usychać beze mnie z tęsknoty. Jestem niepocieszony-powiedział udając obrażonego.
- Chodź , chodź musisz kogoś poznać.- pomachałam ręką- Zuziaczku to jest największy przystojniak naszej reprezentacji Łukasz. Łukaszku to jest moja ukochana siostra cioteczna i przyjaciółka zarazem Zuziaczek.
- Nie kompromituj mnie wredoto - mruknęłam Zuza i trzepnęła mnie w ramię, po czym uśmiechnęła się słodko w stronę Żygadły. - Miło mi poznać. Tośka mi wiele o Tobie opowiadała w samych superlatywach,
Mówię Wam gdybym miała coś wtedy w ustach na 100% bym to wypluła. No jak można wciskać taki kit bez mrugnięcia powieką się pytam?! No ale wracając.. Łukasz spojrzał na mnie z podniesioną brwią i uśmiechnął się do mnie tak seksownie że poczułam jak się czerwienię.
- Możesz przestać tak na mnie patrzeć? Idź lepiej do lekarza i spytaj kiedy mnie w końcu wypiszą.- wymamrotałam przez zaciśnięte usta.
- Nie nerwuj się młodzieży - powiedział i cmoknął mnie w czoło.
Po chwili już go nie było, a moja kochana siostrzyczka (czujecie ten sarkazm?) została ze mną szczerząc się jak głupi do sera.
- Jesteś głupsza niż ustawa przewiduje.- wywarczałam w jej kierunku na co ona zaniosła się głośnym śmiechem.
- Aj Tosiek tak szybko się denerwujesz. Spokojnie- powiedziała przeciągając "o", za co oczywiście oberwała po łbie.
- Dobra koniec tego dobrego. Mała masz przesrane.- powiedział zdenerwowany Łukasz wchodząc na salę.
- Co?! Co się stało?
- Masz anemie kretynko. Jak mogłaś się tak zaniedbać? - wyrzucił z siebie po chwili.
Byłam w szoku. Ja i anemia? Are you f*cking kidding me?! Krzysiek mnie zabije!
- Daj spokój, nie krzycz na nią. To nic nie pomoże.- powiedziała lekko przestraszona Zuzka.
On jedynie kiwnął głową, usiadł na moim łóżku i mocno mnie przytulił.
- Pomogę Ci. Razem damy radę.- powiedział i pocałował mnie w głowę.
Dwa tygodnie później.
Taa wyszłam ze szpitala. Było nerwowo ale wszyscy daliśmy radę. Zuzka siedziała ze mną kiedy tylko mogła, a Łukasz postanowił przenieść się do mnie do sali. No jak się domyślacie lekarze nie byli tym zachwyceni, natomiast on nic sobie z tego nie robił. Przekupił miłe pielęgniarki i cisną się ze mną na jednym łóżku. Nie narzekałam bo był cholernie wygodny. Ale wracając do teraźniejszości. Robiłam właśnie obiad dla rodzinki plus Łukasza który się u mnie zadomowił. Postanowiłam zrobić proste spaghetti z sosem słodko-kwaśnym. Kiedy już danie było gotowe napisałam kartkę moim bliskim że wychodzę. Nałożyłam legginsy, bluzę i nike air max. Schowałam do torby telefon z kabelkiem, portfel i ruszyłam do wyjścia. Postanowiłam iść na do szkoły w której często wynajmowałam salę. Po jakichś dziesięciu minutach byłam na miejscu i zaczęłam się rozgrzewać. Włączyłam muzykę i zaczęłam się poruszać. Ćwiczyłam ten układ od dawna. Zawsze gdy coś mnie gnębiło lub coś się ze mną działo przychodziłam tu i po prostu tańczyłam. Kiedy zmęczona padłam na podłogę usłyszałam oklaski. Zobaczyłam tam Michała Kubiaka.
- No proszę . Jaka tancereczka. - powiedział Kubi.
- Co Ty tu robisz?- spytałam i przytuliłam go na powitanie.
- Przyjechałem Cię odwiedzić i chciałem pogadać.
- No proszę. Gwiazdeczka chce ze mną rozmawiać? Zainteresowałeś mnie - szturchnęłam go lekko i zaczęłam uciekać.
- O Ty mała mendo!- krzyknął i zaczął mnie gonić.

***
Boż nie wiem co się dzieje. Piszę coraz to gorzej.. Przepraszam że to czytacie. -,-
Dziękuje za wszystkie wejścia i komentarze do tego bloga. Naprawdę jestem bardzo wdzięczna.
A teraz wracając. Poznajcie nową osóbkę w opowiadaniu. Jest to Zuza :)
Czytasz+ Komentujesz= Motywujesz.
Proszę nawet o te negatywne komentarze.
Całuję,
Rudzielec.






wtorek, 27 maja 2014

Rozdział 3

I can feel that you mesmerize my heart .I feel so free, I'm alive, I'm breaking out.

Odebrałam telefon.
- Halo?
-Witam, z tej strony Katarzyna Wójcik. Dzwonię z Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Czy rozmawiam z panią Antoniną Ignaczak?
- Am.. T.. Tak, przy telefonie. W czym mogę pomóc? -odezwałam się po chwili i dziękowałam sobie w duchu, że potrafiłam sklepać porządne zdanie.
- Mielibyśmy dla pani propozycję ale to nie jest rozmowa na telefon. Czy mogłaby pani zjawić się w Warszawie by to omówić z zarządem?
-O.. oczywiście. Kiedy?
- Może w czwartek o trzynastej. Odpowiada to pani?
- Dobrze, zjawię się.
Podziękowałam i rozłączyłam się.
- PZPS..-wyszeptałam i poczułam jak nogi robią mi się coraz to miększe.
- Tośka!!- usłyszałam jeszcze czyjś krzyk i zrobiło mi się czarno przed oczami. Zemdlałam.

* z punktu widzenia Łukasza*
Mała rozmawiała z kimś przez telefon. W momencie cała zbladła i widziałem że lekko osuwa się na ziemię więc ją chwyciłem.
- Tośka!!- wydarł się Michał.
-Na co czekasz, do cholery?! Dzwoń na pogotowie!
Nie wiedziałem co mam robić. Byłem przerażony.Była tak krucha. Zacząłem ją lekko klepać w policzek, w tym samym czasie słyszałem jak Michał wzywa karetkę.
- Mała, proszę Cię. - mówiłem nie przerywając czynności.
Po kilku minutach przyjechała karetka i zabrali mi ją z rąk. Widziałem że zaczęła się lekko przebudzać.
- Jadę z nią.- powiedziałem tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Dzwonię do Igły- odezwał się Misza.
Po jakimś czasie Tośka.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam białe ściany. Ktoś ściskał mnie za rękę. Tym kimś był Łukasz który słodko sobie spał opierając głowę o moją dłoń. Zobaczyłam też mojego brata śpiącego na parapecie. Pokręciłam lekko głową. Spojrzałam na zegarek na ręku mojego przyjaciela i zdziwiłam się bardzo. Była 5.30 a oni siedzieli u mnie. Dziwiłam się ,dlaczego?
Poruszyłam się lekko co spowodowało tym że rozgrywający się obudził. Otwierałam usta by coś powiedzieć ale w końcu nie zrobiłam tego i tylko się uśmiechnęłam. Widziałam w jego oczach radość ale także ogromną troskę. W jednej chwili już byłam przez niego mocno przytulana.
- Błagam, nie rób mi więcej tego. Nigdy się tak nie bałem. - powiedział patrząc mi w oczy.
- Przepraszam..- powiedziałam skruszona.- Długo spałam?
- No dziś jest wtorek więc kilka dni.
Byłam w szoku.Nie wiedziałam jak to jest możliwe że spałam tyle czasu.
- Czy... czy lekarz coś mówił?- zapytałam ze ściśniętym gardłem.
- Nie ale nic się nie martw. Zajmiemy się Tobą słońce.- powiedział i pocałował mnie w skroń.
- Awwwww jak słodko. Normalnie rzygam tęczą. A Ty młoda panno masz szlaban za to że mnie tak nastraszyłaś. - powiedział Krzysiek podchodząc do mnie.
Pocałował mnie w czoło i razem siedzieliśmy do obchodu. Później został u mnie tylko Łukasz bo mój brat miał trening.
- Łukasz może idź do nas do domu i się prześpij. Naprawdę nic mi się nie stanie jak zostanę sama. - powiedziałam modląc się w duchu żeby mnie nie zostawiał.
- Nie ma mowy. Poczekam na Twoje wyniki. - powiedział bawiąc się moimi włosami.
W tej właśnie chwili zdałam sobie sprawę że mam przy sobie wszystko czego potrzebuję. Ludzi którzy mnie kochają. Teraz wiem że przetrwam wszystko. Nie ważne co mi jest.

***
Nowy rozdziali. Przepraszam, że tyle mi to zajęło ale sprawy prywatne mnie zatrzymały..
Już niedługo pojawi się nowa postać. Nie powiem kto ale myślę że będzie interesująca.
Całuję Was
Rudzielec

sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 2.

I heard your voice through a photograph, I thought it up and brought up the past. Once you know you can never go back, I've got to take it on the otherside.

Szliśmy raźno i wesoło. Chłopcy powiedzieli że skoro są grzeczni zasłużyli na lody. 
- Misiaczki, obiecuję że jak tylko odbierzemy Domi i Sebka to kupię Wam te lody. - powiedziałam śmiejąc się. 
Pół godziny później..
 Dzieciaki ganiały się razem z Miśkiem na placu zabaw, a ja razem z Ziomkiem siedzieliśmy na ławeczce i rozmawialiśmy. 
- Tak dawno Cię nie widziałam. Opowiadaj co u Ciebie.- powiedziałam tuląc się do niego. 
Odetchnął głęboko. 
- Słońce, przecież rozmawiamy codziennie przez telefon czy skypa.- powiedział czułym tonem.
- Ale to i tak za mało.-powiedziałam wprawiając go w poczucie winy. 
Moje dłonie zaczęły wydawać mi się bardzo interesujące. On podniósł mój podbródek bym spojrzała mu w oczy. 
- Tosiu, skarbie przecież wiesz, że mam taką pracę. Przyjeżdżam wtedy, gdy mam czas. - powiedział swoim seksownym głosem. 
Pokiwałam głową i znów się w niego wtuliłam. Przez koszulkę czułam jego idealnie wyrzeźbiony brzuch.
- Właśnie. Dalej nie wiem, co Wy tu robicie?- zapytałam podnosząc w górę jedną brew.
- No.. wiesz.. bo..-zaczął jąkając się.
Pokręciłam głową nic nie rozumiejąc. 
Nagle usłyszałam płacz.Zerwałam się z ławeczki i zaczęłam rozglądać się za dzieciakami.
Zobaczyłam Domisię siedzącą na trawie. Szybko podbiegłam do niej, wzięłam na ręce i spytałam.
- Kochanie, co się stało? Czemu płaczesz?- pocałowałam ją w główkę.
- Bo..bo.. Sebek.. powiedział ze kochas go baldziej nis mnie- szlochając wydusiła to z siebie.
Uśmiechnęłam się do niej i jeszcze mocnej przytuliłam.
- Jesteście oboje moimi wielkimi skarbami. Kocham Was najbardziej na świecie. Obydwoje tak samo.
Ona uśmiechnęła się, kiwnęła swoją malutką główką i dała mi soczystego buziaka w policzek.
Zawołałam chłopców i poszliśmy na obiecane lody. Jako że mała Ignaczakówna była zmęczona, wylądowała na rękach u Łukasza. Wyglądał z nią przeuroczo. Zrobiłam im zdjęcie. Co prawda telefonem ale i tak wyszło fantastycznie. Kiedy weszliśmy do mojej ulubionej kawiarni usiedliśmy do stolika.Dzieciaki zażyczyły sobie po lodach gałkowych i gorącej czekoladzie, Michał postawił na loda włoskiego, a ja z Ziomkiem po latte.
- Wasza mama mnie zamorduje za taką dawkę cukru.. - powiedziałam do dzieciaków. 
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i postanowiliśmy już wracać do domu na obiad. 
- Dobra to my się będziemy zbierać.- powiedział Winiarski.
- Ee?
-No.. zbierać się? Komu w drogę, temu kopa? Coś Ci to mówi? -zaśmiał się ze mnie.
- Ee? Nie puszczę Was nigdzie.- powiedziałam tuląc ich mocno.
- Ja muszę do Dagi jechać. Wiesz.. Stęskniłem się. - powiedział wzruszając ramionami. 
- Okeeej. Ale Ciebie to już na pewno nie wypuszczę. - powiedziałam patrząc w paczadełka Łukaszowi. 
Widziałam że waha się nie wiedząc co robić. Wciąż jednak nie oderwał wzroku ode mnie. W jego oczach zobaczyłam troskę, szczęście i... coś jeszcze czego nie umiałam nazwać. 
- Ziomek rób jak uważasz. Tobie przynajmniej nikt głowy nie urwie jak zostaniesz z tą piękną niewiastą.- zaśmiał się Misiek.
- To co? Będę grzeczna. Obiecuję. - powiedziałam jak małe dziecko.
Sama nie wiedziałam dlaczego tak mi zależało na tym by mnie nie zostawiał. Czułam że nie wytrzymałabym kolejnego rozstania z nim.
- No nie wiem. A co na to Iwona i Krzysiek? 
- Po pierwsze to gorszego argumentu nie mogłeś znaleźć. Przecież wiesz że u nas jesteś przyjmowany z otwartymi rękami. Po drugie będziesz MOIM gościem, nie ich. - powiedziałam specjalnie podkreślając słowo.
Znów się zamyślił. Po chwili na jego bosko okrojonych ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Dobrze. Zgadzam się Tosiek.
Z radości rzuciłam się na jego szyję i mocno go przytuliłam.
- A mnie tak nie prosiłaś. Foch forever. Mów do ręki i tak dalej.- powiedział przyjmujący i odwrócił się do nas plecami.
Walczyłam ze sobą by się nie roześmiać. Cofnęłam się trochę, wzięłam lekki rozpęd i wskoczyłam mu na barana. 
- Miiisiu wiesz że Cię kocham ale nie będę odbierać dzieciom ojca. Poza tym Daga czeka na Ciebie. - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek. 
On tylko się zaśmiał i podrzucił mnie do góry.
- Dobra puść mnie bo Cię jeszcze uszkodzę. - powiedziałam po jakimś czasie. 
W końcu mnie postawił na miejscu i w tym samym czasie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i zdębiałam.
- Tak słucham? - powiedziałam odbierając.

****
Uwielbiam Was wszystkich. Dzięki za wszystkie wyświetlenia! 
By the way tłumaczę że Ziomek jest WOLNY w moim blogu :D
Czytasz+Komentujesz=Motywujesz!!

Całuję Was mooocno, 
Rudzielec