You've been on my mind I grow fonder every day. Lose myself in time, just thinking of your face.
God only knows why it's taken me so long to let my doubts go, You're the only one that I want.
- Haloo?- powiedziałam odbierając telefon.
- Pani Antonina Ignaczak?
- Tak, a kto mówi?
- Darek Maciborek i radio RMF FM.
- Taaaa , a tak serio?- zaśmiałam się.
- Pani Antonino wygrała pani kolację z wybranym siatkarzem rosyjskiego klubu Zenit Kazań.
Po chwili skojarzyłam wszystkie fakty i zaśmiałam się.
- Hm.. W sumie Matt Anderson jest przystojny i z tego co wiem wolny.
- To prawda jest wolny ale podpowiem Pani że przystojniejszy i seksowniejszy jest rozgrywający Łukasz Żygadło, Kojarzy Pani?
- Coś kojarzę - zaśmiałam się.- Cześć Łukaszku! Co to za nieznany numer? Czemu się nie odzywasz? Tęsknie!!
Usłyszałam śmiech po drugiej stronie.
- Cześć Tosiek. Ach dawno Cię nie słyszałem. Chciałem Ci suprajsa zrobić...
- Jakiego suprajsa? Co kombinujesz?- zapytałam przerywając mu.
- Dowiedziałabyś się gdybyś mi nie przerwała, a tak to nie powiem.- zaśmiał się.
Pogadałam z nim jeszcze chwilę ale oczywiście niczego się nie dowiedziałam. W między czasie zdążyłam wrócić do domu. Postanowiłam ulżyć bratowej i zrobić obiad. Włączyłam radio i wzięłam się za robienie ulubionej zapiekanki Krzyśka. Akurat leciała moja ulubiona piosenka.
-I dare you to let me be your, one and only.Promise I'm worth it, to hold in your arms.So come on and give me a chance,To prove I am the one who can walk that mile,Until the end starts.- zaśpiewałam razem z Adele.
Usłyszałam za sobą oklaski i raptownie się odwróciłam. Na widok gości aż pisnęłam z uciechy.
- Nie wierzę, niech mnie ktoś uszczypnie! - krzyczałam i wpadłam w uściski.
W salonie stał Ziomek i Misiek Winiarski. Wybuchnęli gromkim śmiechem i zaczęli się ze mną witać.
- Cześć Tosiaczku - powiedział mocno tuląc mnie Winiar.- Tęskniłem!
- Ja też i to baaardzo. Nikt mi już nie chce śpiewać- zrobiłam smutną minkę.
- Takiego wokalisty jak ja nie znajdziesz- zaśmiał się.
Chłopcy usiedli sobie, a ja zrobiłam im kawkę i przyniosłam ciacha.
- My tu gadu gadu ale co Wy tu robicie? -spytałam popijając sok.
- Siedzimy, pijemy kawę, rozmawiamy.. nie?- powiedział Michał spoglądając na zadowolonego z życia Ziomka.
- Ejj. Czegoś mi tu nie mówicie. - powiedziałam siadając między nimi.
- Masz pozdrowienia od Dagi . - powiedział Misiek i po chwili strzelił się w łeb.- Łukasz chyba o czymś zapomnieliśmy. - dodał i oboje po chwili zniknęli w korytarzu.
Krzyknęłam ale zero reakcji. W końcu wzięłam swoje cztery litery w troki i ruszyłam za nimi. Stali w przedpokoju i uśmiechali się głupkowato.
- Stęskniłaś się już? - spytał Łukasz swoim seksownym głosem.
- Tak, i szybko Was nie wypuszczę - wyszczerzyłam się.
Usłyszałam pikanie piekarnika oznaczające że danie już jest gotowe więc zaprosiłam ich do jadalni, a sama skoczyłam szybko wyjąć żarełko. Chłopcy byli tak kochani że pomogli mi jeszcze nakryć stół i wzięliśmy się za jadzenie.
Siatkarze pochwalili mnie za zdolności kulinarne na co troszkę się zawstydziłam.
- Mamy dla Ciebie prezenciki Tosiaczku.- powiedział Łukasz.
- Może być coś lepszego niż sama Wasza obecność ? - spytałam i jak to miałam w zwyczaju wryłam się do niego na kolana.
On mocno mnie przytulił i ucałował w skroń.
Nagle się ożywiłam i spojrzałam na zegarek. Była godzina 15.30.
- O cholera. Panowie zbieramy się i idziemy po młodych Ignaczaków!
Kiwnęli głowami i ruszyliśmy po młodych.
***
Taki pierwszy rozdział :) Co myślicie?
Czytasz+ Komentujesz= Motywujesz! :))
Całuje,
Rudzielec
- Tak, a kto mówi?
- Darek Maciborek i radio RMF FM.
- Taaaa , a tak serio?- zaśmiałam się.
- Pani Antonino wygrała pani kolację z wybranym siatkarzem rosyjskiego klubu Zenit Kazań.
Po chwili skojarzyłam wszystkie fakty i zaśmiałam się.
- Hm.. W sumie Matt Anderson jest przystojny i z tego co wiem wolny.
- To prawda jest wolny ale podpowiem Pani że przystojniejszy i seksowniejszy jest rozgrywający Łukasz Żygadło, Kojarzy Pani?
- Coś kojarzę - zaśmiałam się.- Cześć Łukaszku! Co to za nieznany numer? Czemu się nie odzywasz? Tęsknie!!
Usłyszałam śmiech po drugiej stronie.
- Cześć Tosiek. Ach dawno Cię nie słyszałem. Chciałem Ci suprajsa zrobić...
- Jakiego suprajsa? Co kombinujesz?- zapytałam przerywając mu.
- Dowiedziałabyś się gdybyś mi nie przerwała, a tak to nie powiem.- zaśmiał się.
Pogadałam z nim jeszcze chwilę ale oczywiście niczego się nie dowiedziałam. W między czasie zdążyłam wrócić do domu. Postanowiłam ulżyć bratowej i zrobić obiad. Włączyłam radio i wzięłam się za robienie ulubionej zapiekanki Krzyśka. Akurat leciała moja ulubiona piosenka.
-I dare you to let me be your, one and only.Promise I'm worth it, to hold in your arms.So come on and give me a chance,To prove I am the one who can walk that mile,Until the end starts.- zaśpiewałam razem z Adele.
Usłyszałam za sobą oklaski i raptownie się odwróciłam. Na widok gości aż pisnęłam z uciechy.
- Nie wierzę, niech mnie ktoś uszczypnie! - krzyczałam i wpadłam w uściski.
W salonie stał Ziomek i Misiek Winiarski. Wybuchnęli gromkim śmiechem i zaczęli się ze mną witać.
- Cześć Tosiaczku - powiedział mocno tuląc mnie Winiar.- Tęskniłem!
- Ja też i to baaardzo. Nikt mi już nie chce śpiewać- zrobiłam smutną minkę.
- Takiego wokalisty jak ja nie znajdziesz- zaśmiał się.
Chłopcy usiedli sobie, a ja zrobiłam im kawkę i przyniosłam ciacha.
- My tu gadu gadu ale co Wy tu robicie? -spytałam popijając sok.
- Siedzimy, pijemy kawę, rozmawiamy.. nie?- powiedział Michał spoglądając na zadowolonego z życia Ziomka.
- Ejj. Czegoś mi tu nie mówicie. - powiedziałam siadając między nimi.
- Masz pozdrowienia od Dagi . - powiedział Misiek i po chwili strzelił się w łeb.- Łukasz chyba o czymś zapomnieliśmy. - dodał i oboje po chwili zniknęli w korytarzu.
Krzyknęłam ale zero reakcji. W końcu wzięłam swoje cztery litery w troki i ruszyłam za nimi. Stali w przedpokoju i uśmiechali się głupkowato.
- Stęskniłaś się już? - spytał Łukasz swoim seksownym głosem.
- Tak, i szybko Was nie wypuszczę - wyszczerzyłam się.
Usłyszałam pikanie piekarnika oznaczające że danie już jest gotowe więc zaprosiłam ich do jadalni, a sama skoczyłam szybko wyjąć żarełko. Chłopcy byli tak kochani że pomogli mi jeszcze nakryć stół i wzięliśmy się za jadzenie.
Siatkarze pochwalili mnie za zdolności kulinarne na co troszkę się zawstydziłam.
- Mamy dla Ciebie prezenciki Tosiaczku.- powiedział Łukasz.
- Może być coś lepszego niż sama Wasza obecność ? - spytałam i jak to miałam w zwyczaju wryłam się do niego na kolana.
On mocno mnie przytulił i ucałował w skroń.
Nagle się ożywiłam i spojrzałam na zegarek. Była godzina 15.30.
- O cholera. Panowie zbieramy się i idziemy po młodych Ignaczaków!
Kiwnęli głowami i ruszyliśmy po młodych.
***
Taki pierwszy rozdział :) Co myślicie?
Czytasz+ Komentujesz= Motywujesz! :))
Całuje,
Rudzielec