czwartek, 25 września 2014

Rozdział 8

Kilka miesięcy później...

Spytacie : Co zmieniło się w moim życiu przez ten czas? Otóż odpowiedź jest prosta. Nic. Nie no żartuję. Jestem aktualnie w Spale. Tak, dobrze myślicie zostałam oficjalnym psychologiem Reprezentacji Mężczyzn w Piłce Siatkowej. Jestem tu już tydzień. Chłopcy szaleją na treningach, a do mnie wpadają po kolacji . Czasem mamy też tak zwane terapie grupowe ale to tylko tak ładnie brzmi. Tak naprawdę to siedzimy i gramy w karty lub w "prawda czy wyzwanie".
Właśnie oglądałam jakiś dziwny odcinek "Rozmowy w toku " kiedy do mojego pokoju wbił nie kto inny jak mój brat wraz ze Zbyszkiem.
- Dzień dobry Tosiek - zawołał Zibi
- Cześć dziubek. Co chcesz? - odparłam nie odrywając wzroku od telewizora.
- Musisz nam pomóc siostra. - odezwał się Krzysiek.
Z niechęcią oderwałam się od ekranu i kiwając głową zachęciłam go do rozwinięcia.
-Piter pokłócił się z Bartkiem i się do siebie nie odzywają. Teraz Bartek się na nas wyżywa.
- Pit z Kurkiem?! Nie wierze. Mój ulubiony bromans. No ale o co im poszło?
- Bo.. Ale to jest poważna sprawa.
- No mówże! - ponaglałam Krzyśka.
- Kuraś zeżarł ostatnią paczkę piegusków należących do Cichego.- powiedział ze śmiertelną powagą.
Nie mogąc się opanować wybuchnęłam perlistym śmiechem, za co zostałam zgromiona wzrokiem przez chłopaków.
-No ale co ja Wam na to poradzę? Nie może mu tych ciastek odkupić? -Spytałam zdziwiona.
- No odkupił mu ale Pit mówi że zdrady mu nie wybaczy. - powiedział ze smutkiem Zbyszek.
- O ja pierdole.- mruknęłam, za co dostałam w łeb od brata.
Zmierzyłam go wzrokiem i wstałam z łóżka.
- Załatwię to ale wisicie mi wiadro lodów. Od Grycana. A co?! Takie szaleństwo!- wyszczerzyłam się w ich kierunku.
- Ech drogo będzie mnie to kosztować ale ok. - westchnął Zbyszek
Wyszłam z pokoju i kierowałam się w stronę pokoju 203 kiedy ni z Gruszki ni z Kadzia wyskoczył mój chłopak.
- Dzień dobry, kocham Cię- zaczął śpiewać przytulając mnie od tyłu.
- Ja Ciebie też Misiu ale muszę iść załatwić sprawę z Kurasiem i Cichym. - powiedziałam wyginając usta na kształt podkowy niczym małe dziecko.
- Załatwiłem to już, bo wiedziałem że te matoły do Ciebie przyjdą- powiedział i wypiął dumnie klatę.
Moje oczy zrobiły się wielkości pięciozłotówek i wyszczerzyłam się najbardziej jak tylko umiałam.
- Mój bohaterze! - powiedziałam i namiętnie go pocałowałam.
Kiedy oderwaliśmy się od siebie spojrzałam mu głęboko w oczy i już chciałam coś powiedzieć gdy z mojego pokoju wyleciał Krzysiek z jakąś książką.
- Antonino Weroniko Ignaczak! Co Ty do cholery czytasz? Przez takie książki powinnaś do Częstochowy na kolanach zapieprzać! Co ja mówię? Do Częstochowy? Do Watykanu! Skąd Ty to masz?!- wydarł się i pokazał na książkę "Pięćdziesiąt twarzy Greya".
Wybuchnęłam takim śmiechem że aż mi popłynęły łzy z oczu.
- To jest.. to jest książka Iwony, Twojej żony braciszku. Przywiozła mi ją ostatnio jak tu była.
Kiedy to powiedziałam śmiechem wybuchnęła cała reprezentacja i kilku skoczków narciarskich którzy akurat słyszeli naszą rozmowę. Krzysiek zrobił się aż bordowy na twarzy i mrucząc najróżniejsze przekleństwa pod nosem poszedł do swojego pokoju.
 - Kochanie mam dla Ciebie niespodziewajke - powiedział Kubiak z uśmiechem numer 1324492.
- Mówi się niespodziankę.. Żyję wśród debili.- wymruczał Winiarski.
- Och zamknij się.- powiedział Kubi.
- Jaką niespodziankę? - zapytałam.
- Chodź.- powiedział i złapał mnie za rękę.
Szliśmy przez korytarze, po schodach coraz to wyżej i kiedy byliśmy już na piątym piętrze on otworzył klapę na strych. Znaleźliśmy tam kolejne schody tym razem na dach. Kiedy już weszłam tam oczywiście z niemałymi problemami bo to jestem ja, zobaczyłam najpiękniejszy widok jaki kiedykolwiek widziałam. Wszędzie było mnóstwo świeczek,  a na środku dachu stał niewielki stolik przystrojony w biały obrus, płatki róż i wino z kieliszkami.
Spojrzałam na Michała ze łzami w oczach.
- Z jakiej to okazji?- spytałam.
- Z takiej że Cię bardzo kocham. - powiedział i pocałował mnie delikatnie.
- Kiedy jestem przy Tobie nie ma szczęśliwszej osoby ode mnie na całym świecie. Jesteś miłością mojego życia Michał.- powiedziałam patrząc mu głęboko w oczy.
- Kochanie,, Zamieszkaj ze mną.
- Naprawdę tego chcesz? - spytałam.
- Niczego więcej nie potrzebuję kiedy jestem przy Tobie. Proszę.
- Dobrze, zgadzam się. - powiedziałam i mocno przytuliłam go,
Wsłuchiwałam się w bicie jego serca. To najpiękniejszy dźwięk jaki istnieje.
Nie mogłam się doczekać kiedy się wprowadzę do jego mieszkania. Wieczór spędziliśmy wspólnie na dachu ciesząc się swoją obecnością. Koło północy wróciłam do swojego pokoju. Po szybkim prysznicu położyłam się do łóżka. Kiedy już zamykałam oczy usłyszałam dźwięk smsa.
 " Kocham Cię najbardziej na świecie Tosiu. Kolorowych snów! M. "
Z uśmiechem na ustach odpłynęłam w krainę Morfeusza.

***
Welcome!
Jakiś taki dłużysz wyszedł. Mam nadzieje że się spodoba :)
Strasznie Was zaniedbuję.. Przepraszam.
Całusy dla Zuziaka który/ która jest wielkim fanem mojego bloga.
Czytasz+ Komentujesz= Cholernie Motywujesz!
Kisses,
Rudzielec

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz